Malborski zamek jak
większość zamków otoczony jest wieloma legendami. Poniżej zaledwie kilka z nich.
O Gdanisku
Potężna wieża
połączona wysokim arkadowym mostem z Zamkiem Wysokim to dawna ubikacja (gdanisko)
jak i baszta obronna. Mogła ona jednak pełnić również inne funkcje. W czasach
gdy komturem był Eberhard von Pappke na zamku przebywało dwóch nieco
ekscentrycznych braci. Herman był okropnym grubasem, natomiast Willy potwornym
chudzielcem. Obaj wykazywali niebywała skłonność do żartów i wygłupów, a na polu
walki obaj nie wykazywali się szczególna odwagą. Niemniej byli bardzo lubiani
przez braci zakonnych, z wyjątkiem komtura, który nie mógł ich ścierpieć, i
który nakładał na braci różne kary, nie przynoszące jednak żadnych rezultatów.
Pappke obawiał się że swoją błazenadą zarażą innych zakonników. Pewnego dnia,
gdy Herman i Willy zniknęli przypomniano sobie, że ostatni raz słyszano ich
przedrzeźniania i śmiechy dochodzące z gdaniska. Nigdy więcej już ich nie
widziano a dla wszystkich stało się jasne, że to komtur kazał pozbyć się
niewygodnych braci. Gdanisko było idealnym do tego miejscem. Od tej pory fosa
pod gdaniskiem pochłonęła ponoć jeszcze wiele ofiar. Delikwenta upijano, a
następnie, gdy szedł za potrzebą do gdaniska otwierała się zapadnia i jego ciało
znikało bez śladu w fosie.
O ostrzale Letniego Refektarza
Rzecz działa się
podczas oblężenia Malborka rozpoczętego 10 dni po bitwie pod Grunwaldem w 1410
r. Wojska Jagiełły nie dysponowały wystarczająco dużą ilością piechoty do
szturmowania tak potężnej twierdzy. Ograniczono się więc do zablokowania dostaw
żywności i ostrzału z artylerii, licząc na poddanie się obrońców z dopiero co
pobitego zakonu. Krzyżacy jednak zmobilizowani przez komtura ze Świecia Henryka
von Plauen nie zamierzali się poddać. Zdobycie zamku wcale się więc nie
przybliżało, a sytuacja polskich oddziałów pogarszała się na skutek braku
zaopatrzenia i szerzących się chorób. W końcu postanowiono posunąć się do
podstępu. Plan krzyżackiej warowni był w dużym stopniu znany i wiedziano o
specyficznej konstrukcji Letniego Refektarza. Dzięki pojedynczemu filarowi
podtrzymującemu strop, mógł on stać się przy sprzyjających okolicznościach
grobowcem całej starszyzny zakonnej, bez której obrona zamku nie byłaby możliwa.
Sprowadzono więc wielką bombardę i posłużono się polskim agentem usługującym
Krzyżakom. Gdy w Letnim Refektarzu odbywało się codzienne zebranie, sługa
wystawił przez okno kolorową czapkę, co było znakiem dla obsługi potężnego
działa. Narada Krzyżaków została przerwana potężnym hukiem a zaraz potem
rozprysły się witraże i do sali wpadła wielka kula. Niestety chybiono o włos i
kula minęła podporę i rozbiła tylko posadzkę. Komtur Henryk von Plauen uznał to
za cud, bo celny pocisk z pewnością doprowadziłby do zwalenia się refektarza.
Wydarzenie to utwierdziło Krzyżaków w przekonaniu, że Opatrzność nigdy nie
zezwoli na upadek zakonu. Komtur nakazał więc wmurować kawałek pocisku w ścianę
razem z pamiątkową tabliczką, aby każdy kto na nie spojrzy wiedział, że Malborka
nie da się zdobyć a zakonu pokonać. Pocisk na ścianie refektarza można zobaczyć
do dzisiaj, niestety tabliczki, która mogłaby potwierdzić to podanie jednak nie
ma. Pierwsze oblężenie Malborka zakończyło się więc niepowodzeniem. Po 3
miesiącach Jagiełło musiał się wycofać.
O podziemnym tunelu
Historia ta miała
się wydarzyć kiedy zamek był już w rękach polskich, starostą malborskim był
Piotr Dunin a zarządcą zamku z jego nadania został Maciej z Budzewa. Zarządca
miał piękną córkę Cecylię, w której zakochał się (ze wzajemnością) dobry, ale
ubogi żołnierz Marcin Kania. Kiedy Maciej się o tym dowiedział, rozgniewany
rozkazał zamknąć córkę w komnacie, a żołnierza wrzucić do lochów. Burgrabia
zamknął więc swojego żołnierza w więzieniu pod skrzydłem północnym Zamku
Wysokiego. Po kilku dniach uwięzienia Marcin Kania zwrócił uwagę na lekki
przeciąg panujący w celi, choć było tu tylko jedno okienko. Zaczął przeszukiwać
i opukiwać dokładnie całe pomieszczenie, aż natrafił w kącie w podłodze na
żelazną klapę przysypaną ziemią i gruzem ceglanym. Czyżby odkrył legendarny
tunel, o którym mówiło się po wygnaniu Krzyżaków, ale nikt nie potrafił go
znaleźć? Wg opowieści mógł prowadzić nawet do Elbląga! Nie zdążył jednak tego
sprawdzić, bo usłyszał hałas na schodach. Ledwo zdążył zakryć klapę, a już
weszli jego towarzysze z załogi zamkowej. Wyprowadzili go w milczeniu, tak iż
przez chwilę myślał nawet, że idzie na śmierć. Okazało się jednak, że burgrabia
dbający o swoich ludzi postanowił mu pomóc i potajemnie uwolnić. Dostał
pieniądze i informacje jak opuścić zamek. Gdy po zmierzchu przekradał się już ze
swoim skromnym dobytkiem do bramy południowej, ujrzał przechadzającą się po
dziedzińcu pod czujnym okiem macochy Cecylię. Wiedział już, że nie może odejść
bez niej. Naśladując głos kosa udało mu się zwieść macochę i zbliżyć do Cecylii.
Padli sobie w ramiona i postanowili uciec razem odkrytym przez Marcina tunelem,
bo przez bramę z pewnością razem by nie wyszli. Szli w ciemności bardzo długo,
aż wreszcie zobaczyli w oddali jakieś światło. Było ono dziwnie purpurowe,
jednak zbiegowie radowali się, myśląc że wreszcie dotarli do wyjścia z lochu.
Gdy byli już bardzo blisko, ich oczom ukazał się straszliwy widok. W purpurowej
poświacie stały 3 kościotrupy. Z ich kości zwisały kawałki mięsa, widać też było
resztki płaszczy z czarnymi krzyżami. Makabryczne postacie ruszały szczękami
jakby chciały coś powiedzieć. Marcin już miał rzucić się na nie z tasakiem,
który trzymał za pasem, ale Cecylia powstrzymała go mówiąc że oni bardziej
potrzebują modlitwy niż nienawiści. Zaczęli się więc oboje modlić i prosić o
zmiłowanie dla cierpiących dusz rycerzy zakonnych. Wkrótce maszkary zniknęły, a
purpurowe światło stało się błękitne. Zakochana para ruszyła już bez obaw w jego
blasku przed siebie. Podobno widziano ich później szczęśliwych w Gdańsku. Gorszy
los spotkał pogoń z Maciejem z Budzewa na czele. Również on dzięki psom odnalazł
tajne wejście i natrafił na zjawy zakonników. Jednak zachował się zupełnie
inaczej, zaczął przeklinać i siekać zjawy mieczem. Był tak wściekły, że nie
zauważył, iż nie czyni kościotrupom żadnej krzywdy, natomiast kruszy wąskie
ściany tunelu. W końcu z wielkim hukiem runął strop, grzebiąc okrutnego
zarządcę.
W rzeczywistości istniał loch biegnący z zamku pod Nogatem i to sporych rozmiarów. Odkopano go przypadkiem przed II wojną światową, ale dość szybko zasypano. Przedtem jednak zrobiono zdjęcia. Ponoć opublikowano je w ówczesnej lokalnej gazecie.
W rzeczywistości istniał loch biegnący z zamku pod Nogatem i to sporych rozmiarów. Odkopano go przypadkiem przed II wojną światową, ale dość szybko zasypano. Przedtem jednak zrobiono zdjęcia. Ponoć opublikowano je w ówczesnej lokalnej gazecie.
O Madonnie z kościoła
Aż do czasu drugiej wojny
światowej, we wnęce ze wschodniej elewacji kościoła Najświętszej Matki Boskiej z
zamku wysokiego w Malborku, znajdowała się ogromna, bo wysoka na 8 metrów figura
Matki Boskiej z Dzieciątkiem na reku wykonana ze stiuku. Wedle opowieści miała
ona uzdrawiającą moc. Są też tacy, którzy utrzymują iż miejsce, w którym stała
nadal zachowało te właściwości.
Z figurą tą związana była też
stara przepowiednia. Według której tak długo jak owa figura stoi na swoim
miejscu, ziemia jakiej ona dogląda pozostanie pod niemiecka kontrolą.
Przepowiednia wypełniła się. Figura padła bowiem pod koniec Drugiej Wojny
Światowej. Jednocześnie zaś ziemia, której ona doglądała uwolniona została spod
niemieckiego jarzma.
O Baszcie
Maślankowej
Tuz nad brzegiem Nogatu, wznosi
się po dziś dzień baszta maślankowa, 25 m, wysoka; nazwa ta, powszechnie utarta,
opiera się na podaniu, jakoby chłopi żuławscy, na wskutek dobrobytu, tak byli
rozpasani, iż w. mistrz, aby ich butę ukrócić, kazał im do zaprawy przy budowie
tej baszty zamiast wody maślanki używać. Ale to pewnie tylko bajka, bo właściwie
zwala się ta wieża, w r. 1412 zbudowana, pierwotnie "okrągła", a nazwę wieży
maślankowej dano jej ledwie dopiero około r. 1596, kiedy starosta malborski
Kostka czterech radnych, którzy przy dostawianiu masła i mleka bardzo hardo się
brali, kazał w tej wieży zamknąć za karę.
W tej właśnie wieży umieścił
Mickiewicz w swoim Konradzie Wallenrodzie - Aldonę; zapewne zasłyszawszy cos o
jakiejś zamurowanej niewieście w tych stronach. Jednak podania mówiły m.in. o
błogosławionej Dorocie, choć niejedna jeszcze niewiasta miała być tam
zamurowana.
pełny artykuł tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz