Strony

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Wrażenia po wyprawie 24-25.08.2012

Jestem, żyję, trochę obolały z zakwasami ale szczęśliwy.
Nie wyszło jak chciałem ale było warto i fajnie.

Około godziny 20:00 w Piątek wystartowałem z Piekła , na szczęście przestało padać.
Z prądem Wisły płynie się w miarę lekko ale trzeba uważać na brzegi, mielizny i prądy wodne bo woda jest niespokojna a zderzyć się z kamieniami bardzo łatwo szczególnie po ciemku.

około godziny 21 zrobiło się już bardzo ponuro i ciemno, utrudniało to pływanie i mocno zwolniło.
podczas całkowitej ciemności człowiek walczy ze swoimi lękami bo woda i zwierzęta strasznie hałasują.


 Zdjęć dużo nie ma bo trzeba było pagaj trzymać, aby nie trafić na kamienie...
Jak widać ciemno było tylko co jakieś czas małe światełka widziałem wędkarzy.
Strasznie to wygląda jak nic nie widać ryby się rzucają, coś nad tobą lata i piszczy, człowiek sobie wyobraża dziwne rzeczy :) w takich warunkach nie polecam być zupełnie samemu :)

Nadzieja przyszła jak na horyzoncie ujrzałem światła kościoła jakiejś miejscowości po lewej stronie podejrzewam, że to było Mała Słońca ?! następnie pojawiły się światła samochodów na moście drogowym i dopłynąłem około 23 do Tczewa. Postanowiłem zrobić sobie nocleg, dla względów bezpieczeństwa wybrałem oświetlone miejsce przy moście Lisewskim i kolejowym na środkowej wysepce aby nikt mnie nie zaskoczył podczas snu...


Niestety przez ludzi się drących na moście i hałasujące pociągi spać się nie dało...
poleżałem do 4 godziny i chociaż, że było ciemno popłynąłem dalej.

Robiło się coraz widniej i coraz więcej widziałem przed sobą i wokoło. Była cisza i spokój.
Za dnia Wisła i tereny wokoło wyglądają super...
Mam mały filmik ze wschodu słońca
Niestety zaraz chmury szczelnie niebo przykryły i zrobiło się zimno

Około godziny 9 dopłynąłem do śluzy Gdańskiej Głowa przy Szkarpawie



Jak widać śluza jest bardzo niesprzyjająca dla ludzi chcących przenieść swój sprzęt, wokoło wał z kamieni który zniszczył by łódkę. Musiałem się cofnąć i przenieść łódkę z całym ekwipunkiem do Szkarpawy.
Strasznie mnie to dużo kosztowało energii i przemoczyłem buty oraz spodnie.
Zajęło mi to prawie godzinę i o 10 rozpocząłem zwiedzanie rzeki Szkarpawa.
Zrobiło się w miarę ciepło mogłem zdjąć przemoczone buty i spodnie i wiosłować dalej, niestety pływało się gorzej niż na Wiśle bo zupełnie nie było nurtu, woda stała jak w jeziorze. Zmęczony przenosinami płynąłem przed siebie.


Gdy dopływałem do Rybiny okazało się, że spodnie i buty cały czas są mokre a ja byłem zupełnie wyczerpany, te przenosiny na śluzie zbyt mocno mnie kosztowały. Postanowiłem zrezygnować w Rybinie i poczekać na transport ponieważ z mokrymi ciuchami w nocy bym się zaziębił a i sił brakło.
Jeszcze tylko most wąskotorówki i po prawej miałem "parking"





W Rybinie zakończyłem spływ trochę smutny, że tylko 60km przepłynąłem ale i tak dla mnie to rekord.
Za rok na pewno będzie dłuższy wypad i dalej a gdzie to się zobaczy.
Jestem teraz bogatszy  o wiedzę i doświadczenia co pozwoli mi się lepiej przygotować do następnej wyprawy.

W każdym razie była to super przygoda i przeżycia szczególnie z nocnego pływania Wisłą... :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz