Nie wyszło jak chciałem ale było warto i fajnie.
Około godziny 20:00 w Piątek wystartowałem z Piekła , na szczęście przestało padać.
Z prądem Wisły płynie się w miarę lekko ale trzeba uważać na brzegi, mielizny i prądy wodne bo woda jest niespokojna a zderzyć się z kamieniami bardzo łatwo szczególnie po ciemku.
około godziny 21 zrobiło się już bardzo ponuro i ciemno, utrudniało to pływanie i mocno zwolniło.
podczas całkowitej ciemności człowiek walczy ze swoimi lękami bo woda i zwierzęta strasznie hałasują.
Jak widać ciemno było tylko co jakieś czas małe światełka widziałem wędkarzy.
Strasznie to wygląda jak nic nie widać ryby się rzucają, coś nad tobą lata i piszczy, człowiek sobie wyobraża dziwne rzeczy :) w takich warunkach nie polecam być zupełnie samemu :)
Nadzieja przyszła jak na horyzoncie ujrzałem światła kościoła jakiejś miejscowości po lewej stronie podejrzewam, że to było Mała Słońca ?! następnie pojawiły się światła samochodów na moście drogowym i dopłynąłem około 23 do Tczewa. Postanowiłem zrobić sobie nocleg, dla względów bezpieczeństwa wybrałem oświetlone miejsce przy moście Lisewskim i kolejowym na środkowej wysepce aby nikt mnie nie zaskoczył podczas snu...
Niestety przez ludzi się drących na moście i hałasujące pociągi spać się nie dało...
poleżałem do 4 godziny i chociaż, że było ciemno popłynąłem dalej.
Robiło się coraz widniej i coraz więcej widziałem przed sobą i wokoło. Była cisza i spokój.
Za dnia Wisła i tereny wokoło wyglądają super...
Mam mały filmik ze wschodu słońca
Około godziny 9 dopłynąłem do śluzy Gdańskiej Głowa przy Szkarpawie
Jak widać śluza jest bardzo niesprzyjająca dla ludzi chcących przenieść swój sprzęt, wokoło wał z kamieni który zniszczył by łódkę. Musiałem się cofnąć i przenieść łódkę z całym ekwipunkiem do Szkarpawy.
Strasznie mnie to dużo kosztowało energii i przemoczyłem buty oraz spodnie.
Zajęło mi to prawie godzinę i o 10 rozpocząłem zwiedzanie rzeki Szkarpawa.
Zrobiło się w miarę ciepło mogłem zdjąć przemoczone buty i spodnie i wiosłować dalej, niestety pływało się gorzej niż na Wiśle bo zupełnie nie było nurtu, woda stała jak w jeziorze. Zmęczony przenosinami płynąłem przed siebie.
Gdy dopływałem do Rybiny okazało się, że spodnie i buty cały czas są mokre a ja byłem zupełnie wyczerpany, te przenosiny na śluzie zbyt mocno mnie kosztowały. Postanowiłem zrezygnować w Rybinie i poczekać na transport ponieważ z mokrymi ciuchami w nocy bym się zaziębił a i sił brakło.
Jeszcze tylko most wąskotorówki i po prawej miałem "parking"
W Rybinie zakończyłem spływ trochę smutny, że tylko 60km przepłynąłem ale i tak dla mnie to rekord.
Za rok na pewno będzie dłuższy wypad i dalej a gdzie to się zobaczy.
Jestem teraz bogatszy o wiedzę i doświadczenia co pozwoli mi się lepiej przygotować do następnej wyprawy.
W każdym razie była to super przygoda i przeżycia szczególnie z nocnego pływania Wisłą... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz